Wracałem wtedy z Warszawy z Ogólnopolskiej Kongregacji Duszpasterzy Powołań. Rozmawialiśmy na temat sytuacji współczesnej młodzieży i sposobów dotarcia do niej.
Przedstawiciele zakonów i diecezji opowiadali o realizowanych pomysłach powołaniowych na zaistnienie w internecie, na YouTube, Facebooku i o konieczności zatrudnia do tego fachowców. Szukaliśmy różnych sposobów złapania kontaktu z młodymi, aby spotkać się w rzeczywistym świecie.
Wszystko było bardzo pouczające, ale to co najbardziej mnie poruszyło, wydarzyło się w drodze powrotnej do domu. Spotkałem trzynastoletnią harcerkę, drużynową zuchów, która opowiedziała mi bardzo ciekawą historię „powołaniową” z ich drużyny. Od miesięcy nie było w drużynie ani jednego zucha. Drużynowe wydrukowały ulotki, chodziły po szkołach, werbowały, rozdawały ulotki i nic. Jednego dnia przyszły do klasy, ale miały tylko jedną ulotkę. I drużynowa po prezentacji drużyny mówi: „Niestety mam tylko jedną ulotkę i mogę ją dać tylko jednej osobie”. Wszystkie dzieciaki rzuciły się na tę jedną ulotkę. Na najbliższą zbiórkę z tej klasy przyszło 8 osób. Wniosków z tego może być wiele. Czy może chodzi o to, że młodzi dziś pójdą za tym, co nie jest powszechne jak coca-cola, co nie jest reklamowane jak coca-cola, czego nie ma na YouTube, ale jest trudne do zdobycia, niepospolite, a więc wartościowe, o co trzeba powalczyć? A Wy co o tym myślicie? Napiszcie na naszym Facebooku.
Jarosław Klimczyk CRL