"Jutro Ojciec Święty będzie Twój…" – historia niezwykłego spotkania

2016 papiez1Pragnę podzielić się moją radością, wypływającą z niesamowitego spotkania, całkiem nieoczekiwanego, z Ojcem św. Franciszkiem. Wielokrotnie zabiegałem o możliwość odprawiania lub uczestniczenia we Mszy św. z Papieżem w Domu św. Marty, jednak nigdy moje pragnienie nie zostało zrealizowane. Owszem, koncelebrowałem przy różnych okazjach w Bazylice, bądź na Placu św. Piotra, ale nigdy w gronie kameralnym.

W naszej Kurii generalnej po raz trzeci nocował francuski profesor, który kilkakrotnie już spotkał się z Franciszkiem. Pisze on z Papieżem książkę – wywiad na temat polityki i o ile się nie mylę o komunikacji. Jako tłumacz towarzyszy mu przeor generalny Kanoników św. Wiktora, nota bene mój były wykładowca i formator, z którym znam się bardzo dobrze od kilku lat. Wymieniony profesor, jak się okazało, orientuje się dość dobrze w polskiej polityce, więc z chęcią słuchałem jego punktu patrzenia. Korzystając z okazji poprosiłem ich, czy nie umożliwiliby mi i mojemu bratu z rodziną uczestniczenia we Mszy św. z Papieżem. Prawdę mówiąc nie oczekiwałem zbyt wiele, ale gdzieś tam w sercu była nadzieja, która jak to mówią, umiera ostatnia. Z niecierpliwością oczekiwałem na wieczorny powrót naszych gości do kurii. W końcu pojawili się, uśmiechnięci jak zawsze. Widząc moje niepewne spojrzenie oczekujące na odpowiedź, zaczęli od tego, że papież w miesiącu sierpniu ma wakacje, odprawia sam i nie zaprasza nikogo na Mszę św., było to dla mnie jednoznaczne, że po raz kolejny moje starania spełzły na niczym. Jednak po chwili dodali, że Franciszek zrobi dla nas wyjątek i odprawi prywatną Mszę, na której będę tylko ja, mój brat z rodziną oraz oczywiście nasi francuscy goście. Profesor na odchodne powiedział : « jutro Ojciec św. będzie twój. » Wiadomość przyjąłem z wielką radością, choć jak niewierny Tomasz, tak do końca nie dowierzałem, no bo kim jestem, żeby Papież miał robić dla mnie wyjątek ? Noc była długa, prawie nieprzespana.
Rano udaliśmy się do Watykanu, żandarmeria po kontroli dokumentów wpuściła nas do Domu św. Marty, tam czekał na nas sekretarz Ojca św., który zaprowadził nas do saloniku. Po kilku minutach poszliśmy do kaplicy, wraz z księdzem udałem się do zakrystii, ubrałem szaty liturgiczne i siostra zakrystianka wychodząc oznajmiła, że za chwilę przyjdzie Ojciec św. Przyzwyczajony do wielkich celebracji, gdzie Papież jest zawsze otoczony ceremoniarzami, asystą itd, mimowolnie rozglądałem się, jakby poszukując całej tej asysty, bo przecież za chwilę miał przyjść Franciszek. W milczeniu i skupieniu oczekiwałem i nagle usłyszałem kroki na korytarzu, chwila ta wydawała się być nieskończona. W końcu ukazała się uśmiechnięta biała postać, witając mnie włoskim buongiorno. Podszedłem przywitać się z Papieżem po czym Ojciec św. podszedł do stołu i zaczął ubierać się do Mszy św. Po chwili poprosił, abyśmy przeczytali czytania i ewangelię, było to święto Przemienienia Pańskiego, w naszym zakonie nawet uroczystość. Następnie Papież zapytał mnie, czy moja rodzina rozumie po włosku, odpowiedziałem, że nie, na co Ojciec św.: w takim razie proszę księdza, aby powiedział kazanie. Wiele rzeczy mogłem się spodziewać, jednak nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że będę mówił kazanie przy Ojcu św. Całe szczęście, że miałem mówić po polsku, co nie oznaczało, że było łatwo. Rozpoczęliśmy Eucharystię, jak zawsze taką samą, jak zawsze jedyną i niepowtarzalną, jak zawsze świętą, jednak trochę inną, bo sprawowaną po prawicy namiestnika Jezusa Chrystusa. Ojciec św. był skupiony, znam doskonale ten wyraz jego twarzy, gdyż wielokrotnie koncelebrowałem z nim w Bazylice. Nadszedł moment Komunii, wraz z Franciszkiem udzieliłem jej pod dwiema postaciami mojej rodzinie. Po dziękczynieniu i błogosławieństwie udaliśmy się z powrotem do zakrystii. Papież był już bardziej rozmowny, krótkim korytarzem udaliśmy się do holu, wtedy Ojciec św. zapytał mnie co ja robię w Rzymie. Jako pierwszą odpowiedź dałem, że jestem kapelanem w domu seniora u Małych Sióstr od Ubogich, z pewnością nie zainteresowałoby Papieża to, że jestem sekretarzem. Ojciec św. z uwagą słuchał co mówiłem, dziękował za modlitwy, wie doskonale, że osoby starsze modlą się za niego, o czym wielokrotnie mogłem się przekonać podczas mojego posługiwania w tej placówce. Zaprosiłem Go do odwiedzenia naszego domu seniora, na co Papież uśmiechnął się. Opowiedziałem również o moim sekretarzowaniu, rozmawialiśmy o naszym argentyńskim współbracie, którego papież dobrze zna i ceni jego pracę, zwłaszcza z młodzieżą. Na koniec Ojciec św. poprosił, abym zawołał moją rodzinę, gdyż chciał ich pozdrowić. Z każdym z osobna przywitał się, chętnie pozwalał na robienie zdjęć, dał nam wszystkim papieskie różańce, kilkakrotnie prosił, aby modlić się za Niego, pobłogosławił nam i wzruszeni zakończyliśmy naszą wizytę. Zbliżając się do wyjścia, odwróciliśmy się, spoglądając przez szybę na korytarz, papież stał na końcu korytarza uśmiechnięty i machał do nas ręką na pożegnanie, tak jak dziadek do odjeżdżających wnuków.
Te 45 minut spędzone z Ojcem św. z pewnością pozostaną wielkim przeżyciem duchowym i nie tylko, na całe życie. Urzekająca była Jego swoboda, uprzejmość, prostota. Człowiek niezwykły a zarazem « taki swojski. » Niesamowite było również w tym spotkaniu to, że byliśmy sami, bez ceremoniarzy, sekretarzy i ochrony. Prawdziwe były słowa profesora, który mi powiedział : « jutro Ojciec św. będzie twój. »
ks. Paweł Pawlak CRL
20160806_092515
 
 
 
 
 
 
 
 
IMG-20160806-WA0059
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
IMG-20160807-WA0003
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
IMG-20160806-WA0062

Udostępnij

Share on facebook
Share on google
Share on twitter
Share on linkedin
Share on pinterest
Share on print
Share on email