Zachwyt i tajemnica

W fotografii nie są dla mnie najważniejsze zdjęcia. W fotografii najważniejsze jest dla mnie to, że ona zmienia mnie, porządkuje moje myśli, pomaga mi złapać kontakt ze światem takim jakim jest, w tej aktualnej chwili, „tu i teraz”. Fotografia jest dla mnie ścieżką, która prowadzi mnie do kontemplacji.

Cud ciemni
Z fotografią byłem związany od zawsze. W dzieciństwie zakradałem się do ciemni fotograficznej mojego taty, gdzie istniał bajkowy świat iluzji. W czerwonym świetle obserwowałem białe kartki na których rodził się obraz. To było fascynujące. Wtedy jeszcze nie rozumiałem procesów fizycznych i chemicznych obróbki zdjęć. Wszystko wydawało mi się cudem.

Pierwszy aparat
Pierwszy aparat kupiłem mając 13 lat. W Polsce była inflacja, a ja miałem oszczędności. Wiedziałem, że jeśli nie zainwestuję pieniędzy, to je stracę. Trafiłem na rewelacyjny, radziecki aparat Kiev. Wystarczyło także pieniędzy na podstawowy sprzęt do ciemni. Resztę zarobiłem na fotografii.

Smerfy
Zaczynałem od zdjęć Smerfów. Robiłem zdjęcia bohaterów filmowych z czarno – białego telewizora. Rozchodziły się w szkole jak świeże bułeczki. Później można było zamówić u mnie zdjęcia wszystkich hollywoodzkich gwiazdorów aktualnie dostępnych w telewizji. Zrobiłem dziesiątki zdjęć Zeba Macahan, He – Mana i „Policjantów z Miami”. Wkrótce za zarobione pieniądze dokupiłem brakujący sprzęt.

Obserwacja
Nie pamiętam jak trafiłem w łaski dwóch wybitnych, drezdeneckich fotografików – Ryszarda Tomczuka i Piotra Perczyńskiego. Nie pamiętam taż, jak znalazłem się w Gorzowskim Towarzystwie Fotograficznym mając zaledwie 15 lat. Dzięki Towarzystwu mogłem podpatrywać najlepszych. Obserwowanie pracy dwóch mistrzów było doskonałą szkołą fotografii. To chyba od nich przejąłem zamiłowanie do fotografii, która jest odbiciem piękna i dobra. Unikam sztuki, która jest odbiciem brzydoty i zła. Skupiam się tylko na tych obrazach, które zapierają dech w piersiach i wydobywają cichy szept z głębi duszy; „Panie Boże, jakie to piękne?”

Zachwyt
Kiedy robię zdjęcia, leczę moją głowę ze szkodliwych myśli. Najbardziej szkodzą mi złe myśli o innych ludziach i o sobie samym. Piękno, które dostrzegam przez soczewkę obiektywu urealnia mnie. Budzi mnie z myślenia, które zatruwa duszę i przeciera ścieżkę do zachwytu człowiekiem i światem. Życie złapane w obraz jawi  mi się jako drogocenny dar od Kogoś Pięknego i Dobrego, Kogoś kto bardzo umiłował świat. To właśnie w tym momencie zaczyna się się ta ścieżka fotografii, która staje się dla mnie kontemplacją.

Jarosław Klimczyk
 – pochodzi z Drezdenka. Od 28 lat w Zakonie Kanoników Regularnych Laterańskich. Obecnie mieszka i pracuje w Gietrzwałdzie na Warmii.

Udostępnij

Share on facebook
Share on google
Share on twitter
Share on linkedin
Share on pinterest
Share on print
Share on email